Nie mogę jeszcze całkiem otworzyć oczu. Powoli dociera do mnie, że już jest "po". Powieki ciężkie. Z trudem odnajduję zarys jego sylwetki siedzącej przy łóżku na tle jasnego światła szpitalnego okna.
Jest.
Jest tu przy mnie.
A więc jest dobrze, bezpiecznie.
Nie walczę z uczuciem senności spotęgowanym wpływem narkozy, jest silniejsze ode mnie. Poddaję się. Zanim ponownie zasypiam, czuję jego ciepłe dłonie wciągające mi na lodowate stopy skarpetki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz