piątek, 25 sierpnia 2017

Ona i On

Niedawno obchodzili kolejną rocznicę ślubu. Romantyczny bukiet różowych róż, pasujący podobno do jej duszy.
To już tyle wspólnych lat? 
Zdziwienie!



Razem przechodzili przez kolejne etapy życia, pokonywali jego trudy, uczestniczyli w jego radościach. Jak każda para, mieli swoje wzloty, nie ominęły ich większe lub mniejsze potknięcia, z których podnosili się silniejsi, mądrzejsi i bardziej uważni.
Tacy różni od siebie i zarazem podobni. Na pierwszy rzut oka są przeciwnościami. Diametralnie różne tradycje, odmienne życiowe doświadczenia, inne charaktery.
Poza miłością, solidnym fundamentem każdego związku połączyły ich podstawowe poglądy na życie, które determinują podobny system wartości. Nieustanna otwartość i chęć uczenia się oglądania świata oczami drugiej osoby, przyglądania się życiu z perspektywy jej uczuć i emocji. Z biegiem lat pokusę zmieniania drugiej osoby zastąpiła akceptacja swojej inności i odrębności. To chyba w największym stopniu wpłynęło na bliskość, która daje im obojgu poczucie bezpieczeństwa.

ONA - niecierpliwa, łatwo ulega stanom irytacji (choć nieustannie nad tym pracuje), pełna zadziwiających sprzeczności.

ON - stonowany, uosobienie spokoju i opanowania.

ONA - nieufna, trochę nieśmiała, trudno nawiązuje kontakty, jednak on ciągle ją uczy akceptowania powierzchownych relacji międzyludzkich.

ON - lgnie do ludzi. Szczery, otwarty, z niezłomnym przekonaniem, że wszyscy są dobrzy.

ONA - przez swoje zbyt idealistyczne podejście do życia często doznaje rozczarowań.

ON - nierzadko musi sprowadzać ją na ziemię ;)

ONA - typowa introwertyczka, nosi w sobie umiłowanie pustki, ciszy, miejsc bezludnych.

ON - potrzebuje ludzi, lubi, gdy wokół niego tętni życie, coś się dzieje.

ONA - wrażliwa estetka, dzięki jego racjonalnemu podejściu do życia, może od czasu do czasu pobujać w obłokach.
Dekoratorka różnych przestrzeni ich życia.

ON - przejmuje na siebie większość tzw. prozaicznych dziedzin życia, jak zakupy, płacenie rachunków, wypełnianie PIT-ów. Rodzinny minister finansów.

ONA - ma skłonność do martwienia się na zapas i rozkładania problemu na czynniki pierwsze.

ON - problem widzi takim jakim jest, nie dopatrując się w nim "drugiego dna". Swoisty bufor na jej smutki i smuteczki.

ONA - zanim powie, pomyśli, zbytnio wszystko analizując.

ON - często powie, zanim pomyśli ;)

ONI - mają podobny stosunek do świata, podobnie myślą, czują, patrzą na życie, a w inności dostrzegają wartość i własną indywidualność.
- dbają o przestrzeganie ważnych dla siebie norm.
- odnajdują w sobie punkt oparcia, szczególnie cenny w czasach, w których coraz mniej stałości.
- nie dają się uwieść rzeczom pozornym i powierzchownym, gonitwie za posiadaniem.
- mają od zawsze zdrowy stosunek do pieniędzy, szanują je, ale nie są ich niewolnikami.
- ciągle uczą się (z różnym skutkiem) omijać ludzi pełnych małostkowości i złych emocji.
- na przestrzeni wielu lat wspólnego życia nauczyli się bezbłędnie odczytywać swoje nastroje, reakcje, intencje.
- mają chyba to, co tak trudno zdefiniować - SZCZĘŚCIE - w tłumie ludzi odnaleźli siebie. 





Małżeństwo 
Jesteśmy sobie potrzebni jak ziemi
potrzebna woda, jeśli plon ma przynieść.

Ach, czy to miłość?
Jej owoce przecież
dawno dojrzały i mówimy o nich:
daleko padły jabłka od jabłoni.

A więc jałowe lata nas czekają —
dwoje wygnańców z miłosnego raju?
Tylko trud dzielić i codzienny chleb
czy potrafimy, aby nie był gorzki?

Spróbujmy jednak.
Po burzliwym dniu
cieszy łagodny i spokojny zmierzch.

 Podaj mi rękę. Nie jesteśmy sami.
Jabłoń przekwitła, lecz pachnie jabłkami.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Mój minimalizm

Bałtyk. Wschód słońca.


Od dłuższego czasu interesuję się zagadnieniami  minimalizmu i im dalej zagłębiam się w jego filozofię, z tym większym przekonaniem mogę stwierdzić, że minimalistką byłam od zawsze, bo minimalizm wbrew temu, co niektórzy sądzą, to nie chwilowa moda, ale określony styl życia, pewien stan umysłu i sposób myślenia, w którym nie ma miejsca na wyimaginowane potrzeby i zachcianki, nie moje, tylko narzucone z zewnątrz przez wszechobecne reklamy, mody i trendy wymyślone przez innych ludzi.

Minimalizm to świadome życie, polegające na świadomych wyborach tego, co mi służy, co jest mi rzeczywiście potrzebne, z czym czuję się szczęśliwa.

Swoją drogę do prostszego życia zaczęłam tak, jak chyba większość minimalistów, od opróżniania szaf , pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, sprzątania własnej przestrzeni. 
Potem przyszedł czas na porządki w głowie. To ważny etap. Ważniejszy niż pozbywanie się rzeczy. Jest to proces, który ciągle trwa. Uczę się oddzielać sprawy ważne od tych nieistotnych, weryfikuję własne przekonania, baczniej przyglądam się relacjom z innymi ludźmi. Częściej udaje mi się być w "TU i TERAZ" (przeczytałam gdzieś: "wszyscy o tym słyszeli, niewielu tam było" ;)). Tak, przyznaję, to nadal bardzo trudne.

Świadomie stawiam sobie ograniczenia zarówno w posiadaniu rzeczy materialnych, jak i w nadmiarze zajęć czy powierzchownych znajomości. Robię miejsce na coś nowego, co jest dobre dla mnie, co mi odpowiada, a nie ogólnie przyjętym standardom i oczekiwaniom innych.
 Teraz częściej stawiam sobie pytania: Czy muszę brać udział w tych wszystkich wydarzeniach, w których uczestniczą znajomi? Czy muszę być w wielu miejscach tylko dlatego, że wypada tam być? Czy muszę czuć się zakłopotana pytaniami zadawanymi z nutką pogardy - Jak to? To jeszcze nie byłaś? Nie widziałaś? Nie czytałaś? Nie. Uwolniłam się od tej presji.

Dużo jest książek, artykułów i blogów o tematyce minimalizmu. Często inspiruję się nimi w dążeniu do upraszczania życia, motywują mnie do zmian, zachęcają do wysiłku w poszukiwaniu własnej drogi, bo tak naprawdę, to każdy minimalista musi odnaleźć swoją własną drogę. Choć łączy nas wiele wspólnych cech, to nasze drogi są różne. Składa się na to bardzo wiele czynników, a jednym z nich jest etap życia w którym się znajdujemy. Mój można nazwać przedsionkiem jesieni. Większość publikacji o minimalizmie, na które natrafiam pisanych jest przez ludzi młodych, więc siłą rzeczy nie wszystkie porady i tematy mogę odnieść do swojego życia, ale zawsze z wielkim zainteresowaniem je czytam. 

Co mi daje minimalizm?

- Konsekwentnie porządkuję (bo jak pisałam, jest to ciągły proces) mój świat, ten zewnętrzny i ten wewnętrzny. Dzięki temu mniej w nim chaosu, a więcej spokoju i równowagi. Pozbycie się niepotrzebnego bagażu to nowa przestrzeń życiowa.

- Potrafię odróżnić własne, autentyczne potrzeby od tych kreowanych przez media czy opinie znajomych.

- Doceniam chwile i cieszę się tym co mam.

- Nie czuję wewnętrznego przymusu, że muszę za czymś gonić, coś zobaczyć, przeczytać, zrobić. Nie muszę.

- Życie we własnym rytmie daje szczęście, poczucie wolności i wewnętrznej spójności.

 

 

Jacek Stęszewski - W kieszeniach duszy





środa, 16 sierpnia 2017

Sandomierz



Spacer po Sandomierzu

Kamiennymi uliczkami Sandomierza
kroczy sierpień w upalnej odsłonie
rumieni jabłka i dachówki kamienic
zegar na ratuszu słońcem czas odmierza
pęcznieją winnice w pobliskim zakonie
mieniąc się fioletem gron okrągłych źrenic

w Rynku ławeczki szemrzą cichym gwarem
podszytym trzepotem zerwanej do lotu
chmury gołębi krążącej nad głową
oddech historii miesza się z upałem
niczym strach skazanych w obliczu szafotu
dając wiarę kronik średniowiecznych słowom

z Bramy Opatowskiej pragrodu strażniczki
rozciąga się widok królewskiego miasta
srebrnej wstążki Wisły stąd nie widać końca
wiją się wśród domów wąziutkie uliczki
nad nimi bazylika gotykiem wyrasta
przez Ucho Igielne przeszłość się przesącza.

Lilianna Mustafa 


Sandomierz mnie zauroczył. Piękne miejsce z dobrą energią i klimatycznymi zaułkami.
Mój K. wymyślił ten spontaniczny weekendowy wyjazd. 
Upalny sierpień. Miasto skąpane w słońcu i kwiatach.
Cudownie było włóczyć się razem kamiennymi uliczkami, odkrywać zakątki miasta, posłuchać o jego historii. A to wszystko przy dźwiękach nastrojowej muzyki dobiegającej z okolic Rynku, gdzie młodzi artyści prezentowali swoje utwory.

To był dobry czas. Taki, w którym nie trzeba się nigdzie ani z niczym spieszyć. Czas płynący spokojnie, harmonijnie. Czas w liliowym kolorze.

















 

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Czas kwitnących słoneczników



Umiłowane przez Van Gogha
ziemskie słońca
trzymają złote głowy 
w chmurach
i bujają w obłokach
lekko się kołysząc
pomiędzy szumem wiatru 
a wieczorną ciszą.
Lilianna Mustafa



Sierpień to kwitnące słoneczniki, zapach skoszonych łąk i wieczory z odgłosami grających pasikoników. Poeta napisałby "grających świerszczy", ale ja jako biolog muszę wyjaśnić - pasikonik, konik polny i świerszcz to nie to samo :) Przyjemne dla ucha cykanie, które słyszymy w trawie to najczęściej strydulacja, czyli granie pasikoników i koników polnych, które też odbywa się w różny sposób. 
Pasikoniki (te większe, zielone, drapieżne) wydają dźwięki pocierając o siebie przednią parę skrzydeł. 
Koniki polne (małe, szarobrązowe lub zielonkawe, roślinożerne) pocierają tylnymi nogami o przednie skrzydła.
Wiele lat temu, jeszcze na studiach skrupulatnie badałam co w trawie piszczy ;) 


Piękny okaz pasikonika wśród puszystych kwiatostanów perukowca.

Długo oczekiwany urlop dopiero przede mną. Czego po nim oczekuję? Odpowiedź jest prosta: odpoczynku od pracy. To oczywiste! :)
A poza tym? Odmiany od codzienności, odejścia od rutyny, zburzenia schematu podobnych do siebie dni. Mimo, że dobrze czuję się w swoim uporządkowanym świecie i ta przewidywalność jest mi w pewnym sensie potrzebna do poczucia bezpieczeństwa, to od czasu do czasu mam ochotę to zmienić, wyjść poza utarte koleiny nawyków (podobno każde przyzwyczajenie jest złym przyzwyczajeniem ;)), robić coś zupełnie innego, na co normalnie brakuje czasu. Każdemu jest to potrzebne. I po to właśnie jest urlop. Aby podejść do życia z większym dystansem, na luzie, z odrobiną szaleństwa i spontaniczności. 
Nadzieja, czekanie, dają poczucie szczęścia.


Czekam

W pełnym rozkwicie lata
czekam
z obietnicą jutra pod powiekami
niecierpliwa
czas na sierpniowym zegarze 
odliczam
godzin długimi krokami
szczęśliwa.
Lilianna Mustafa

STARE BUTY VAN GOGHA instrumentalnie



niedziela, 6 sierpnia 2017

Mój czas

Jest taki czas
co się wyłania z szarości dnia 
w liliowy kolor ubrany
czas na spojrzenie w kocie oczy
na posłuchanie morza o świcie
 i wiatru co liście wprowadza w drżenie
 czas na marzenie
zamyślenie
wyciszenie
mój czas..
 



Blog powstał z potrzeby utrwalenia własnych przemyśleń i spostrzeżeń. Jest formą rozmowy ze sobą, przestrzenią na notowanie życia.
Gromadzę w nim zapisy chwili i emocjonalnych przeżyć.
Zapisuję własną drogę w dążeniu do prostego i świadomego życia.

sobota, 5 sierpnia 2017

O sobie



JESTEM 

zwolenniczką prostego życia

entuzjastką filozofii minimalizmu

miłośniczką poezji (czasem pod wpływem chwili sama coś zrymuję)

wielbicielką kotów

nieśmiałą introwertyczką, której zawsze łatwiej było pisać niż mówić ;)

hobbystycznie - ogrodniczką 

zawodowo - biologiem, diagnostą laboratoryjnym

na etapie życia, który można nazwać przedsionkiem jesieni






Strona główna

Mój czas