poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Mój minimalizm

Bałtyk. Wschód słońca.


Od dłuższego czasu interesuję się zagadnieniami  minimalizmu i im dalej zagłębiam się w jego filozofię, z tym większym przekonaniem mogę stwierdzić, że minimalistką byłam od zawsze, bo minimalizm wbrew temu, co niektórzy sądzą, to nie chwilowa moda, ale określony styl życia, pewien stan umysłu i sposób myślenia, w którym nie ma miejsca na wyimaginowane potrzeby i zachcianki, nie moje, tylko narzucone z zewnątrz przez wszechobecne reklamy, mody i trendy wymyślone przez innych ludzi.

Minimalizm to świadome życie, polegające na świadomych wyborach tego, co mi służy, co jest mi rzeczywiście potrzebne, z czym czuję się szczęśliwa.

Swoją drogę do prostszego życia zaczęłam tak, jak chyba większość minimalistów, od opróżniania szaf , pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, sprzątania własnej przestrzeni. 
Potem przyszedł czas na porządki w głowie. To ważny etap. Ważniejszy niż pozbywanie się rzeczy. Jest to proces, który ciągle trwa. Uczę się oddzielać sprawy ważne od tych nieistotnych, weryfikuję własne przekonania, baczniej przyglądam się relacjom z innymi ludźmi. Częściej udaje mi się być w "TU i TERAZ" (przeczytałam gdzieś: "wszyscy o tym słyszeli, niewielu tam było" ;)). Tak, przyznaję, to nadal bardzo trudne.

Świadomie stawiam sobie ograniczenia zarówno w posiadaniu rzeczy materialnych, jak i w nadmiarze zajęć czy powierzchownych znajomości. Robię miejsce na coś nowego, co jest dobre dla mnie, co mi odpowiada, a nie ogólnie przyjętym standardom i oczekiwaniom innych.
 Teraz częściej stawiam sobie pytania: Czy muszę brać udział w tych wszystkich wydarzeniach, w których uczestniczą znajomi? Czy muszę być w wielu miejscach tylko dlatego, że wypada tam być? Czy muszę czuć się zakłopotana pytaniami zadawanymi z nutką pogardy - Jak to? To jeszcze nie byłaś? Nie widziałaś? Nie czytałaś? Nie. Uwolniłam się od tej presji.

Dużo jest książek, artykułów i blogów o tematyce minimalizmu. Często inspiruję się nimi w dążeniu do upraszczania życia, motywują mnie do zmian, zachęcają do wysiłku w poszukiwaniu własnej drogi, bo tak naprawdę, to każdy minimalista musi odnaleźć swoją własną drogę. Choć łączy nas wiele wspólnych cech, to nasze drogi są różne. Składa się na to bardzo wiele czynników, a jednym z nich jest etap życia w którym się znajdujemy. Mój można nazwać przedsionkiem jesieni. Większość publikacji o minimalizmie, na które natrafiam pisanych jest przez ludzi młodych, więc siłą rzeczy nie wszystkie porady i tematy mogę odnieść do swojego życia, ale zawsze z wielkim zainteresowaniem je czytam. 

Co mi daje minimalizm?

- Konsekwentnie porządkuję (bo jak pisałam, jest to ciągły proces) mój świat, ten zewnętrzny i ten wewnętrzny. Dzięki temu mniej w nim chaosu, a więcej spokoju i równowagi. Pozbycie się niepotrzebnego bagażu to nowa przestrzeń życiowa.

- Potrafię odróżnić własne, autentyczne potrzeby od tych kreowanych przez media czy opinie znajomych.

- Doceniam chwile i cieszę się tym co mam.

- Nie czuję wewnętrznego przymusu, że muszę za czymś gonić, coś zobaczyć, przeczytać, zrobić. Nie muszę.

- Życie we własnym rytmie daje szczęście, poczucie wolności i wewnętrznej spójności.

 

 

Jacek Stęszewski - W kieszeniach duszy





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strona główna

Mój czas